wtorek, 11 lipca 2017

"Mama kłamie" – Michel Bussi


Małe dzieci potrafią mieć bardzo bujną wyobraźnię i opowiadać wiele niestworzonych historii. Ich pamięć jest krótkotrwała, a wspomnienia szybko zacierają się i mieszają z fikcją, dzięki czemu bardzo łatwo nimi manipulować. Czy można więc wierzyć trzyipółletniemu chłopcu, który twierdzi, że kiedyś miał zupełnie innych rodziców i jego mama nie jest jego prawdziwą mamą? Malone Moulin podaje jednak zbyt wiele szczegółów ze swojego poprzedniego życia, by można było zignorować jego słowa. Vasile Dragonman - psycholog dziecięcy pracujący w północnym rejonie Hawru jako jedyny daje wiarę słowom malucha. Pomimo tego, że wszystkie namacalne dowody przeczą opowieściom Malone'a, Vasile postanawia rozwikłać zagadkę jego rodziny.


Vasile poczuł nagle ogromną odpowiedzialność, jaka spadła na jego barki, jakby ten dzieciak powierzył mu właśnie swoje własne, gorące i bijące, serce.

Za namową Dragonman'a w sprawę włącza się Marianne Augresse - komendantka lokalnej policji, przez co musi równolegle prowadzić dwa śledztwa. To prywatne - na prośbę psychologa i służbowe. Kobieta jest bowiem na tropie sprawców brutalnego napadu na ekskluzywne butiki. Postrzelony Tim Soler wciąż się ukrywa, a policja od wielu tygodni nie wpadła na żaden trop i wszyscy na posterunku są z tego powodu sfrustrowani.

– Wszystkie dzieci opowiadają jakieś historie, czyż nie?– Tak… ale rzadko które opowiadają, że ich rodzice nie są ich rodzicami.

Sfrustrowana byłam i ja, ponieważ podczas czytania tej książki miałam ochotę rzucić nią w kąt przynajmniej kilkukrotnie. Przyznam szczerze, że sięgnęłam po tą powieść z powodu chłopca, który dzięki rozmowom ze swoim pluszakiem, stara się nie zapomnieć o ograch, statkach, rakietach i o mamie. Tej prawdziwej mamie. To o chłopcu chciałam czytać i jego historię chciałam poznać. Wątki uganiania się za złodziejami irytowały mnie, wstawiania cytatów na początku każdej strony nie rozumiałam, a opisywanie prywatnego życie Vasile'a i Marianne wydało mi się całkowicie zbędne. W końcu jednak wszystkie wątki zbiegły się ze sobą i akcja zaczęła biec na łeb na szyję. Zrozumiałam zamysł autora i sposób w jaki poprowadził wszystkie nitki do jednego kłębka. Zakończenie nawet mi się spodobało, nie było dla mnie przewidywalne i wcale się nie spodziewałam takiego finału akcji. W miarę było fajnie, ale...

...mam wrażenie, że tam było wszystkiego po prostu za dużo. Za dużo postaci, które - zwłaszcza na początku - tworzyły dla mnie jeden wielki chaos. Zbyt wiele wątków obyczajowych. Nudziło mnie czytanie o relacjach rodzinnych Augresse i jej współpracowników. Za długa zabawa w kotka i myszkę ze złodziejami, która sprawiła, że chwilami naprawdę niewiele się dzieje i powieść po prostu nudzi. Historyjki opowiadane chłopcu przez Gutiego zostały również spisane dość topornie i nie porwały mnie wcale.

Nic nie jest tak ulotne jak pamięć dziecka.

Wątki psychologiczne w tej powieści chyba jako jedyne zostały rozegrane bez zarzutu. Michel Bussi poprzez wypowiedzi psychologa dziecięcego zaznajamia nas z tajemnicami psychiki i pamięci małego dziecka. Garść faktów podsuniętych nam przez autora o formowaniu się wspomnień została dobrze wykorzystana i wpleciona w fabułę powieści. 

Sama nie wiem już co myśleć o powieści Michela Bussiego. Z jednej strony pomysł na fabułę był genialny, ale jego wykonanie i cały warsztat autora były mocno średnie. Zawiodłam się jednak odrobinę, bo tę powieść mogłoby się czytać o wiele przyjemniej, gdyby autor nie chciał za wszelką cenę wywieźć czytelnika w pole poprzez rozpraszanie nieistotnymi wątkami czy nagłymi zwrotami akcji. Dostrzegam zarówno zalety jak i wady tej pozycji. Lektura nie powaliła mnie na kolana i moja ocena plasuje się gdzieś pośrodku skali. Nie jest to powieść zła, jedynie odrobinę rozczarowująca, bo oczekiwałam wielkich akcji i dramatycznej walki z czasem, a dostałam ich zbyt mało. Mimo to nie żałuję, że ją przeczytałam.

Kiedy kogoś się kocha, kiedy się naprawdę kocha, trzeba czasem mieć odwagę pozwolić mu odejść. Albo umieć naprawdę długo na niego czekać. To prawdziwy dowód miłości, być może jedyny.

A co Wy sądzicie o Mama kłamie Michela Bussiego? Czytaliście? A może znacie jakieś inne powieści tego autora? Koniecznie dajcie znać, jak Wam się podobało, bo chętnie wysłucham Waszych opinii.
Do zaczytania,




Szczegółowe informacje:
Autor: Michel Bussi
Tytuł: Mama kłamie
Tytuł oryginału: Maman a tort
Tłumaczenie: Maria Braunstein, Natalia Krasicka
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 496
ISBN: 9788380315624

7 komentarzy:

  1. Miałam w planach, ale chyba jednak po nią nie sięgnę.

    Pozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! super blog :)
    już obserwuję <3
    zapraszam do mnie: https://anastyle14.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam bardzo ciekawa tej książki a oczekiwania miałam podobne do Twoich więc...cóż, chyba odpuszczę 😉
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach tą książkę. Dopiero dziś trafiłam na Twój blog. Bardzo mi się tu podoba. Oczywiście obserwuję i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Potencjał i pomysł był, ale wykonanie jak widać pozostawia wiele do życzenia, a szkoda, bo miałam ogromną ochotę na jej przeczytanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka musi być piękna. I ta smutna okładka...

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Witaj na moim blogu.
Cieszę się, że tutaj zawitałeś. Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad. Każdy komentarz jest dla mnie ważny, motywuje mnie do działania i sprawia mi ogromną radość.